Wspomnienia mają to do siebie, że wracają. Lubią wracać, a my lubimy je przywoływać. Wraz z nadejściem zimy, za którą nie przepadam, postanowiłam, że w tym roku się nie dam. Dlatego dzisiejszy wieczór sponsorują wspomnienia.
Wspomnienia tamtych zim
Odkąd pamiętam wyjeżdżałam na ferie zimowe. Aż dziwne, że podczas tych wyjazdów nie nauczyłam się jeździć na nartach, a śnieg nadal nazywam pieszczotliwie „tym białym okropieństwem”. Podczas każdych dwóch tygodni jakie spędzałam na feriach w górach zima nie istniała. Czas mijał szybko i bardzo pozytywnie, a atmosfera nie należała do zimnych. Wręcz przeciwnie. Po tych wyjazdach pozostały nie tylko wspomnienia, ale również przyjaźnie. Jedna z nich, międzynarodowa, trwa już 15 lat! Oczywiście z mniejszym lub większym natężeniem kontaktu. Jednak fajnie jest, gdy z pozoru chwilowa znajomość (jakich w życiu sporo) trwa w najlepsze. Ale ja nie o tym chciałam. Chciałam o trzech miejscach, gdzie spędziłam najlepsze ferie życia.
Zakopane

pixabay.com
Wiem, wiem, oklepane, nudne i nic tam nie ma. Ale ferie rządzą się swoimi prawami, a do tego Zakopane 17 lat temu było innym miastem niż teraz. Na Krupówkach nie było Orsay’a czy Adidasa, nie wyglądały one jak centrum handlowe. W Zakopanem działy się rzeczy dziwne i niewyjaśnione. A to co na zdjęciach uwiecznione niech zostanie w albumie. Muszę jednak przyznać, że kreatywność mieliśmy olbrzymią.
Karpacz
Tu byliśmy starsi, więc i kreatywność była większa. Karpacz wspominam szczególnie miło. Myślę, że nie tylko ja. To był mój ostatni zimowy wyjazd, później byłam za stara. To co się działo niech zostanie tajemnicą, ale pozostańmy w samym mieście. Jest bardzo ładne, mimo iż wszędzie pod górkę to nie można się tu nudzić. Tydzień w Karpaczu to optymalny czas. Można go fajnie wykorzystać. Z racji sentymentów wracałam tam już kilka razy i mogę z czystym sumieniem przyznać, że moim ulubionym miejscem w okolicy jest Świątynia Wang. Są po prostu miejsca z tak niepowtarzalnym klimatem, że można by w nich spędzić życie. Znacie to?
Rożnov pod Radhostem, Republika Czeska
Z tych ferii pamiętam kilka rzeczy: bilard, dyskoteki i piękną, ciepłą pogodę. Nie wiem co my tam robiliśmy, bo w mojej pamięci nie ma wyjść na spacery, do centrum miasta czy na stok. Z tych ferii pozostała przyjaźń polsko-czeska, przypadkowo zawarta podczas dyskoteki. Takie przypadki są miłe, jest później co wspominać. Mam ochotę jeszcze raz odwiedzić to miasto, lepiej je poznać. I oczywiście wypić kawę ze starymi znajomymi.
Być znów dzieckiem
I czasem mam takie chwile, kiedy chciałbym na jeden dzień cofnąć się w czasie. Przeżyć to jeszcze raz i poczuć się beztrosko. Nie dlatego, że teraz mi źle, absolutnie. Ale dlatego, by zachować te wspomnienia w pamięci jak najdokładniej jak to możliwe. To były dobre czasy. Z pewnością też macie takie w swojej pamięci, mam rację?