Rok temu, dokładnie rok temu siedziałam w tym samym miejscu co teraz. I tak samo jak teraz pisałam do was. Z tym, że wtedy w mojej głowie roiło się od pomysłów. Zrobiłam listę postanowień, czas się z nich rozliczyć.
Postanowienia z 2015 roku
Nie było ich wiele, bo przecież nie o to chodzi, aby postanawiać dużo i nie zdziałać nic. Większość moich zeszłorocznych postanowień krążyła dookoła bloga. I większość udało się zrealizować. Własna domena – jest, dobry hosting – jest. Czytelniczki (i czytelnicy), również są. Małe sukcesy – a jakże. I co najważniejsze, udało mi się blogować przez cały rok. Dlaczego to takie ważne? Ponieważ jednym z moich punktów było:
„Wykupię domenę na kolejny rok jeśli do grudnia się nie poddam i będę pisała.”
Donoszę więc, że domena przedłużona i nadal tu będę. Mam nadzieję, że z coraz lepszymi tekstami, że znajdę idealny sposób na siebie.
Rok temu chciałam też na tyle rozkręcić fanpage, żeby do końca 2015 roku było was na nim 1000. Nie udało się, ale jest całkiem blisko. Co prawda mogłabym spokojnie osiągnąć taką liczbę fanów, jednak nie wykorzystałam ani razu promocji na fb ani nie kupowałam polubień. Chcę to wszystko zrobić własnymi siłami. Choćby miało trwać dłużej. Tym sposobem mając na FB lekko ponad 900 osób zasięgi mam całkiem niezłe. Moje posty widzi minimum 600 osób. Jest to powód do radości.
W 2015 zaliczałam blogowe wzloty i upadki. Były momenty, kiedy zadawałam sobie pytanie „po co mi to?”. Były też chwile, kiedy od ilości tematów kręciło mi się w głowie i pisałam jak szalona. Dzięki temu nabrałam większej wprawy, obyłam się z pisaniem, z tematem blogowania w ogóle. Dorosłam do tego by zmienić szablon, a z tym nie było lekko. Spędziłam kilka długich wieczorów nad znalezieniem czegoś co będzie mi odpowiadało. Gmerałam w bebechach, podkręcając i dopieszczając go, trochę po omacku. Gdy stanęłam pod ścianą z pomocą przychodzili wujkowie, Google i Youtube. Za zmianę fontów dziękuję Klaudii (nic tak nie drażni jak polskie znaki nie pasujące do reszty tekstu), za nowe logo Mateuszowi.
Poza fanpage podpięłam pod blog również Instagram. 300 obserwujących pękło, 446 zdjęć wrzuciłam. Widać ogromną różnicę między pierwszymi a ostatnimi. Na plus tych nowych oczywiście.
To było pierwsze zamieszczone na Instagramie zdjęcie, zdobyło szalone 8 polubień. Do tej pory każde kolejne serduszko cieszy mnie tak samo. To znak od was, że się podoba, że widzicie – takiej dawki motywacji mi potrzeba. Uaktywniłam się też na Google+ i Twitterze, chociaż w mniejszym stopniu. Dopiero poznaję te dwa serwisy. Może z czasem stanę się na nich bardziej aktywna.
A w 2016…
..się dopiero zobaczy. Rozliczyłam się sama ze sobą, więc mogę na spokojnie zastanowić się nad wyzwaniami na ten rok. Chociaż jedno postanowienie już mam – nie będę jadła prażynek w tygodniu, ani żadnych innych chrupek. Resztę na pewno określę do przyszłego tygodnia, ale rozliczę się dopiero za rok. Zostaniecie ze mną, żeby sprawdzić czy i tym razem się uda?