Czasami wieczorem, kiedy cały dom już śpi, leżę pod kołdrą i przywołuje moje marzenia z dzieciństwa. Nachodzą mnie wtedy różne myśli, różne scenariusze. Ciekawe jakby to było, gdyby te marzenia miały szansę na spełnienie.
Marzenia o zamku
To były jedne z pierwszych moich marzeń. Jako mała, cztero- może pięcioletnia, dziewczynka chciałam być księżniczką, mieszkać w pięknym zamku. Nosić ogromne, balowe suknie we wszystkich kolorach tęczy. No i tiarę, koniecznie, bez tiary księżniczka jest jakby niekompletna. Marzyłam, że będę przechadzać się po zamkowych korytarzach oświetlonych ciepłym światłem pochodni. Że będę miała własnego, idealnie czarnego konia, że będę po łąkach i lasach przejażdżki urządzać. Marzyłam też o tym, że mój tata, król nad królami, będzie spełniał moje życzenia i wyprawiał cudowne przyjęcia. Trochę się rozczarowałam. Ale jakie te marzenia były wspaniałe, jakie kolorowe, jakie miłe.
Marzenia o sławie
Przyszły trochę później. Chciałam być tancerką, baletnicą, piosenkarką i aktorką. W zależności od pory roku. Zmieniało mi się to dość często. Chciałam być nawet perkusistką. Mama zapisała mnie do zespołu jaki działał w naszym GOKu, chyba wszystkie dziewczynki w nim tańczyły i śpiewały. Była świetna zabawa do czasu, aż podczas jednego z występów dopadła mnie migrena. Odpuściłam. I tak rodzice powiedzieli mi, że śpiewać to ja nie umiem i słuchu muzycznego nie mam. Więc po co się męczyć. We własnym pokoju przestałam podśpiewywać, a zaczęłam bawić się w aktorkę. Ćwiczyłam przed lustrem, przebierałam się kilkanaście razy. Marzyło mi się mieć bogatą garderobę, jak prawdziwa superstar, więc szukałam sklepów takich jak ten http://www.hurtowniamegabrand.pl/. Kiedyś nawet na jakiś casting pojechałam, dość zabawnie było. Kiedy przyszło do poważniejszych wyborów, wiedziałam, że będą mieć związek z mediami.
Poważne wybory
Miały aż tyle, że nazwa profilu klasy. Bo kiedy przyszło do wyboru studiów, okazało się, że rekrutacja na Wydział RiT jest dwa razy droższa niż na inne. I trzeba jakieś materiały przygotować, więc wynająć montażownię. Staruszkowie odmówili finansowania w takim stopniu. Dla nich kierunki związane z mediami były stratą czasu, niepoważne, nie dające bezpieczeństwa na przyszłość. Jaka była prawda? Nie wiem, nie sprawdziłam. Za to odpuszczając, odsuwając na bok swoje marzenia (te związane raczej z niewidoczną stroną mediów), wybrałam „bezpieczne” studia. Poza tym, że bezpieczne to oczywiście też modne – Zarządzanie. Nie powiem, żeby były złe, że uczelnia nie taka. te 5 lat wspominam z uśmiechem na ustach. Ale zastanawiam się czasem co by było, gdybym na WRiT studiowała. Jak teraz wyglądałoby moje życie, w jakim punkcie bym się znalazła?
Dorosła rzeczywistość
Finalnie skończyłam Polibudę, Zarządzanie Kadrami i Komunikacja Społeczna. Zasadniczo nie stało na przeszkodzie, by robić coś z tym dalej. Ale czuję, że to chyba nie ten moment. Teraz jedna duża rzecz musiałaby odbywać się kosztem innej. No i taka duża rzecz, to jednak duży wydatek, który musi być poprzedzony dokładnym przemyśleniem sprawy. Póki co, moja dorosła rzeczywistość wygląda tak, że księżniczką to może i jestem, ale dla własnego Małżona. A splendor i sława jeszcze na mnie nie spłynęły. Skoro tak, to trzeba wziąć sprawy w swoje ręce raz a dobrze. Jakie będą efekty? Czas pokaże. Ale jednego jestem pewna. Dziecięce marzenia, jeśli zmieniają się często, nie muszą iść w parze z dorosłą przyszłością. I chociaż czasem zastanawiam się dokąd by mnie zaprowadziły, nie żałuję. Bo jaką mam gwarancję, że było by tak fajnie jak teraz?