Która z nas ma to szczęście, że babcie nie udzielają jej dobrych rad? Która jest taką szczęściarą, że babcia (żadna) nie komentuje waszego sposobu wychowania? Ja nie mam tego szczęścia. Od kiedy urodziła się Rozalka słyszałam same dobre rady.
7 najbardziej wkurzających zdań
1. Za lekko ją ubierasz.
2. Przykryj ją kocem, co z tego, że jest lato, ale to jest DZIECKO!
3. Pozwalasz jej siedzieć pupą na podłodze? Zobaczysz, będzie chora, daj jej na ten dywan jakąś kołdrę jeszcze, bo zimno.
4. O! Kichnęła, musisz ją jutro zabrać do lekarza.
5. Dałabyś jej do picia coś normalnego, posłódź tą herbatę, bo jak dziecko ma taką niedobrą pić gorzką.
6. Fuu, jak ona może jeść tego Bielucha tak bez cukru. (powiedziane w trakcie konsumpcji przez młodą)
7. Dlaczego pozwalasz jej tak skakać po łóżku? Daj jej w dupę(!), niech się bawi grzecznie!
I mogłabym tak sobie wymieniać i wymieniać.
Czasami nie rozumiem
Nie rozumiem toku myślenia pokolenia starszego ode mnie. Niekiedy żyją w jakichś odrealnionych przestrzeniach swojego własnego JA. Są zamknięci na wiele spraw. Mogłabym się spodziewać takiego zachowania po 80-letniej staruszce, ale nie po osobach w wieku najczęściej około 50-lat. I nie, nie uważam wcale, że pozjadałam wszystkie rozumy, że jestem ekspertem w temacie dzieci, daleko mi do tego. Ale swoje własne dziecko wychowuję w zgodzie z własnymi przekonaniami, w zgodzie ze sobą. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży i zobaczyłam po raz pierwszy te małe rączki na ekranie ultrasonografu postanowiłam, że będę najlepszą mamą jaką mogę być. Czytałam dużo książek, artykułów w internecie, czasem w prasie i filtrowałam informacje. Bywało, że po głębszej analizie problemu edytowałam swoje zdanie – wszak nikt nie jest nieomylny. Do tej pory jeśli czegoś nie jestem pewna, to szukam rozwiązań, czytam, zastanawiam się jak moje zachowanie wpłynie na Rozalię. I na dzień dzisiejszy jestem z siebie dumna. Dlaczego? Bo moje dziecko dużo rozumie, wie co można, a czego nie. Mimo, iż czasem zrobi test wylewając sok na podłogę, to wiem, że jedynie sprawdza czy moja reakcja będzie nadal taka sama.
A babcia?
Babcia chyba już taka musi być, że zawsze wie lepiej. Tylko dlaczego tak bardzo lubi wymądrzać się akurat wtedy, kiedy słyszy to nasze dziecko. W takich momentach babcia na pewno nie zdaje sobie sprawy, że podważa autorytet matki w oczach malucha. Ups, przepraszam, przecież takie dzieci nic jeszcze nie rozumieją to można przy nich mówić co ślina na język przyniesie…
Chociaż na co dzień nie ma z babcią zbyt wielu problemów, to czasami taki dzień przychodzi, że się kumuluje wszystko i pęka. Wtedy każda mama małego dziecka czuje się jakby dostała po twarzy, ale w głębi siebie wie, że to ona ma rację. Nie babcia.
Jak ten temat wygląda u was? Podobnie czy zupełnie inaczej?