No właśnie, czy się da i jak to zrobić? Temat z pozoru wydaje się banalny, przecież to tylko rodzeństwo, nowe dziecko w rodzinie. Co to za filozofia w zasadzie. Póki różnica wieku jest mała, to pierworodne jeszcze wiele nie rozumie. Gdy różnica jest bardzo duża to starszak żyje już swoim życiem i nie bardzo się przejmuje bobasem w domu. Jeśli trafi nam się różnica pośrednia to wtedy chyba schody są większe. Choć teoretycznie może wydawać się zupełnie inaczej.
Przekazanie wiadomości – będziesz mieć rodzeństwo
Do takiego bajtla nie do końca trafia pojęcie „ciąża”. Maluch nie bardzo rozumie co i jak. O wiele bardziej łapie temat kiedy mówimy o dziecku w brzuchu. Wtedy pojawiają się trudne pytania. Trudne dla nas, bo musimy w przystępny sposób odpowiedzieć dziecku na zadane pytanie. Moim zdaniem lepiej ominąć fakt samego zapłodnienia, a skoncentrować się na tym co będzie się działo z mamą na przestrzeni najbliższych miesięcy. Rozala dowiedziała się o rodzeństwie dość wcześnie. Ja chciałam jeszcze utrzymać tą wiadomość dla siebie, ale Małżon nie wytrzymał i się wygadał. Potem poszedł do pracy, a ja zostałam z:
- kiedy dzidzia się urodzi?
- chcę siostrę i brata!
- jak to jedno? ja chcę dwa!
- a jak się rodzi dzidziusia?
- będę karmić, przebierać i usypiać!
- a jak wygląda teraz dzidziuś?
- a urośnie ci brzuch i będziesz gruba?
- gdzie dzidzia będzie spać?
- podzielę się z nią łóżkiem!
- będzie mogła mieć na imię Elza?
- a jak będzie chłopiec to Swen?
- a co to jest usg?
- po co znów idziesz do lekarza?
- mogę z wami spać, nie będę ci kopać brzuszka?
- ale ty nie pójdziesz do szpitala, prawda? (wielki płacz, że na poród to do szpitala się jedzie)
- i tak dalej….
I te z pozoru banalne pytania mogą zepsuć całe popołudnie. Pozostawisz bez odpowiedzi to zaraz wymyśli 5 kolejnych, odpowiesz zdawkowo – będzie wiercić dziurę z ciekawości. Jak odpowiesz tak by zadowolić dziecko to masz kilka dni spokoju, do czasu aż wymyśli kolejne pytanie.
Wspólne przeżywanie ciąży
Nie zawsze jest to łatwe, ale możliwe. Wymaga trochę cierpliwości, tłumaczenia, ale generalnie można sobie poradzić z tematem. Więc od czasu, kiedy Ru dowiedziała się, że będzie mieć rodzeństwo jest informowana na bieżąco o tym, o czym może. Jeździ na wizyty lekarskie, podgląda na usg, dyskutuje z moim lekarzem o dziecku. Każde zdjęcie z usg jest wnikliwie studiowane i muszę opowiedzieć jej gdzie noga, gdzie ręka. Kiedy ruchy dziecka są już wyraźnie wyczuwalne, fajnie pokazać starszakowi, że to jednak nie jest takie nasze gadanie. Że w tym brzuchu naprawdę jest dziecko i potrafi kopać. Ru po raz pierwszy „przybiła piątkę’ z maleństwem w 19 tygodniu ciąży. To było dla niej dość przełomowe. Od tej chwili interesuje się ciążą bardziej. Kolejny przełom nastąpił, gdy dowiedziała się, że dzidzia będzie siostrą. Teraz trzebawybrać imię i wyjaśnić, że Elza ani Błyskawica czy Tulipanek się nie nadaje, Swen tym bardziej. Będzie musiała pomóc w przygotowaniu niemowlęcego kącika w swoim pokoju. A już na pewno najwięcej rozmów czeka nas na temat tego czego noworodkom nie robimy.
Mówić całą prawdę czy nie?
Tu chodzi mi głównie o temat samego porodu. Nasze dziecko jest ciekawe jak jego rodzeństwo przyjdzie na świat. Bo jak to, że dzidziuś jest w brzuchu, a potem mama jedzie do szpitala i wraca z dzieckiem. Ja się przyznam, że poszłam po bandzie. Znając ciekawość Ru wiedziałam, że ten temat będzie wracał i wracał, bez końca. Dlatego postanowiłam powiedzieć jej całą prawdę. Pokazałam rysunki z ciężarną kobietą, powiedziałam, że dziecko może się urodzić na dwa sposoby. Opowiedziałam o tym jak sama się urodziła. Poważnie, o tych godzinach porodu naturalnego, o tym, że musiało się skończyć cesarką, pokazałam jej bliznę. Potem udało mi się trafić na fajny film z cesarskiego cięcia, nakręcony tak, że widać było tylko to co najważniejsze – nacięcie powłok brzusznych i wyciągnięcie dziecka. Obejrzałyśmy go dwa razy, ja byłam lektorem, Ru zadawała pytania. O poród naturalny nie pytała głębiej, bo chyba stwierdziła, że nie ma potrzeby skoro ona się rodziła w inny sposób. Może przesadziłam mówiąc jej całą prawdę, ale na ten moment wydaje mi się to słuszne. Wszystko przekazałam jej tak, by zrozumiała i nie wystraszyła się – udało mi się. Wyczerpałam temat na tyle, że teraz zamiast pytać bawi się w rodzące Barbie.
Rodzeństwo jest fajne
Właśnie to staramy się przekazać małej przez ostatnie i najbliższe miesiące. Tłumaczymy, że przez kilka pierwszych miesięcy to taki bobas tylko je, śpi i robi kupę. Że nie potrafi siedzieć, a tym bardziej chodzić. Że jeśli już coś mówi, to „agublupff” czy jakoś tak. I, że generalnie jazda się zacznie z zabawkami. Bo wiecie, wydawało mi się, że wyjaśnienie 4-latce, że trzeba będzie schować Sylvanian Families, z powodu małych elementów, na wysoką półkę nie jest łatwo. Podobnie ma się sprawa z Barbie i ich wyposażeniem. Ale nasza cwana starsza siostra już wymyśliła, że w takim razie będzie się nimi bawić jak młodsza będzie spać.
Teraz pozostaje nam tylko czekać do rozwiązania, żeby przekonać się czy Ru jest dobrze przygotowana na zmiany jakie zajdą w domu.
PS. Ciekawe czy pozwoli mi samodzielnie robić zakupy czy będzie chciała wybierać rzeczy dla maleństwa?
PS-2. Jak pojawienie się rodzeństwa wyglądało u was? Jakieś poważne zmiany? Chętnie się dowiem, żeby się przygotować na to co mnie czeka.
************************************************************************************************************
Jeśli spodobał Ci się ten wpis będzie mi niezmiernie miło, gdy zostawisz po sobie ślad
i udostępnisz go dalej.
Zapraszam do śledzenia mojego profilu na facebook oraz instagram.