„Pandemia kłamstw” głośna książka w obecnym czasie. Kiedy zobaczyłam ją na stole u cioci wiedziałam, że chcę przeczytać. Celowo nie zajrzałam wcześniej do internetu, aby nie czytać żadnych opinii, nie dowiadywać się niczego o autorce. Chciałam przeczytać ją i bez żadnych głosów z zewnątrz wyrobić opinię. To było bardzo ciekawe doświadczenie. Książka, mimo iż zawiera wiele medycznych, specjalistycznych zwrotów czyta się zaskakująco przyjemnie.
Autorka „Pandemii kłamstw”
Zacznę od autorki, ponieważ pierwszą rzeczą jaką sprawdziłam po zakończeniu czytania, było sprawdzenie kim jest. Byłam ciekawa jak wyglądał przebieg jej kariery zawodowej. W końcu Judy Mikovits, bo o niej mowa, napisała książkę, która w zamyśle ma pokazywać jak bardzo oszukiwani są ludzie i jak bardzo firmy farmaceutyczne trzymają świat w szachu. Judy Mikovits to naukowiec. W latach 80-tych, kiedy rozpoczynała karierę naukową prowadziła badania nad HIV/AIDS, zespołem chronicznego zmęczenia. Według jej słów (i wikipedii) odkryła, że retrowirusy zanieczyściły spory procent szczepionek, a efekty tych zanieczyszczeń widoczne są w postaci chorób: Choroba Parkinsona, autyzm i stwardnienie rozsiane. Początkowo artykuły jej autorstwa i wyniki prowadzonych badań zostały opublikowane w czasopiśmie „Science”, po kilku latach zostały jednak wycofane, a ona sama zdyskredytowana. Autorka bardzo dokładnie opowiada o tej sytuacji w książce. Moim zdaniem warto zapoznać się z jej wersją zdarzeń.
Pandemia kłamstw
Po przeczytaniu książki dałam sobie kilka dni na przeanalizowanie tego co opisuje autorka. Z jednej strony mamy hibernetyczny świat firm farmaceutycznych, z drugiej bojkotowanie każdego naukowca, aktywnego naukowca, który odważy się mówić inaczej. Laikowi takiemu jak Ty czy ja, trudno ocenić co jest prawdą. Raczej stajemy po tej stronie, do której nam bliżej w poglądach. Mikovits opisuje w książce jak odkryła, że znaczna część szczepionek jest zanieczyszczona wirusem pochodzenia zwierzęcego. Opowiada o tym, jak kazano jej być cicho, zatrzymano, zabrano notatniki z wynikami badań. To wszystko w dobie obecnych wydarzeń może wyglądać bardzo prawdziwie. Z pewnością informacje jakimi jesteśmy bombardowani oraz ta książka stwarzają idealny grunt do przemyśleń.
Autorka książki pokazuje, że wiele wirusów zostało przeniesionych na ludzi przez szczepionki. Podczas swojej pracy udowadniała, że szczepionki nie są doskonałe, że są zanieczyszczone, że nie powinny być w takim wydaniu dopuszczone do użytku.
Czy warto przeczytać?
Czytając ją przez cały czas myślałam ile w tym jest prawdy. Autorka „Pandemii kłamstw” sprawia, że zaczyna się myśleć. I nie chodzi mi tu o myślenie „ach, ona na pewno ma rację”, ale o myślenie o tym, jak rzeczywiście wygląda świat badań naukowych, medycyny, firm farmaceutycznych. Podczas czytania wielokrotnie złapałam się na tym, że to co pisze autorka może być prawdą. Może, ale nie musi. Ja nie należę do grona osób, które są przeciwne szczepieniom całkowicie. Jestem jednak za tym, by zawsze dokładnie przemyśleć kwestię dodatkowych szczepień. Boję się przede wszystkim dlatego, że widzę jak wyglądają badania dzieci tuż przed podaniem szczepionki. Osłuchanie stetoskopem, zajrzenie do gardła, jest ok, można szczepić. Czasami mam wrażenie, że część lekarzy sama pracuje na to, by ludzie starali szczepień unikać.
A na świecie nic nie jest czarno-białe.
Judy Mikovits i inni są uciszani, ponieważ stoją w kompletnej opozycji do reszty. Zapewne gdzieś pośrodku tych wszystkich informacji leży prawda. Ale moim zdaniem ta prawda nigdy nie będzie dostępna dla przeciętnego człowieka. Każdy z nas analizuje informacje, przetwarza się, wyrabia opinię. Jedni słuchają tylko tego co w mediach. Inni poświęcają czas, by czytać źródła. I każda z tych osób może i ma prawo inaczej rozumieć i postrzegać te wiadomości. Ja natomiast uważam, że w naukowym świecie wszystko powinno być transparentne i jasne dla laika. Gdyby wszystko było fair, gdyby wszystko było dla nas bezpieczne to najprawdopodobniej nie pojawiałyby się głosy takich osób jak Mikovits, czy znany z powiązań szczepionki MMR z autyzmem Wakefield. Myślę, że ta książka warta jest poświęcenia jej czasu. Jeśli nie dlatego, że zgadzamy się z autorką, to choćby ze zwykłej ciekawości i poznania innego punktu widzenia.