Pamiętacie jak dawno, dawno temu, jeszcze zimą podjęłam fit wyzwanie i powiedziałam sobie „czas ruszyć tyłek i zadbać o formę”? Kupiłam sobie nawet sprzęt (tu). Ale wiadomo jak to jest jak się chce w domu ćwiczyć.
Chęci było dużo, czasu też nie brakowało, ale przyszedł moment, gdy Ru chciała aby cała moja uwaga była skupiona na niej. Więc moja chęć bycia w formie została naturalnie zduszona. Pozostały spacery i bieganie z nią po podwórku. Nie mogę powiedzieć, że to nic, bo jednak za dwulatką to nabiegać się trzeba. Ale ostatnio zachciało mi się czegoś więcej. Zrobiła się pogoda, zaczęły się wyjazdy nad wodę, pływanie, jazda na rowerze. Dodatkowo Małżon coś przebąkiwał o siłowni, że może też by się ruszył, coś poćwiczył. A ja zrezygnowałam z zajęć BPU, nie wiem po co, ehh. Ale jeśli tylko od września ruszą na nowo to ja na pewno ruszę z nimi. Ale to dopiero we wrześniu. Teraz pozostaje mi wytrwać w tej mobilizacji.
Teoretycznie nie powinno to być trudne. Pora roku sprzyja spędzaniu czasu aktywnie. Jezioro, basen, rolki czy rower to już coś. To dobry wstęp. Praktycznie każdą aktywność ruchową możemy uprawiać razem z dzieckiem. Mamy wózki do biegania (i jazdy na rolkach też), mamy zajęcia basenowe już dla niemowląt, mamy foteliki i przyczepki rowerowe. Czyli tak naprawdę mamy pełen wachlarz możliwości aktywnego spędzania czasu. U nas prym wiedzie rower w połączeniu z jeziorem. Czyli po prostu jedziemy nad jezioro rowerem, tam wskakujemy do wody, na zmianę oczywiście i wracamy. Dla małej to super atrakcja, a dla nas okazja do rozruszania mięśni.
Ale o ile w domowym zaciszu, gdzie na nas nikt nie patrzy, możemy powyginać się przed telewizorem w byle czym, o ile na rower spodenki i t-shirt wystarczą, o tyle kiedy decydujemy się na regularne wizyty na basenie czy siłowni sprawa robi się bardziej skomplikowana. Trzeba znaleźć odpowiednie ubranie, buty, bidon na wodę i torbę, która to wszystko pomieści. Firm, które proponują sportowe ubrania jest mnóstwo. Lepsze, gorsze, mniej lub bardziej znane. Mnie najbardziej do gustu przypadły szmatki Nike. Ale wybór jest przeogromny. Same zobaczcie.
Ale, ale, bo zaraz odbiegnę od tematu. Skoro już zdecydujemy się na siłownię, skoro już wykupimy karnet, skoro już ciuch odpowiedni wybrany to jeszcze ten ciuch w jakąś torbę wrzucić trzeba. I tu również macie pełne pole do popisu. Czy będzie to torba Nike, Adidasa czy jakakolwiek no-name zależy tylko od was.
Liczy się to aby torba pomieściła ubrania, buty, ręcznik i napoje. A przy okazji mogła służyć do innych celów niż tylko siłownia. Bo przecież jadąc na wakacje w taką torbę można spakować wszystko. Nawet ulubione zabawki naszego dziecka. Natomiast kiedy wam nadarzy się okazja do wyjścia z domu, a latorośl będzie trzeba odstawić do dziadków, to bardzo wygodnie spakujecie do torby to niezbędne na jedną noc.