Początkiem listopada w naszej łazience zamieszkał nowy sprzęt. To pralko-suszarka marki LG. Decyzja o jej zakupie została podjęta dość szybko. Jak do tego doszło? Dlaczego zdecydowałam się akurat na pralko-suszarkę zamiast dwóch osobnych sprzętów? Opowiem o tym dlaczego tak się uprałam i jak się sprawdza na co dzień. Być może moje doświadczenie ułatwi wam podjęcie w przyszłości podobnej decyzji.
Pralko-suszarka – jak do tego doszło
Nasza poprzednia pralka już od wiosny wykazywała oznaki niezrównoważenia. Generalnie nie narzekałam na nią, jednak kiedy po 6 latach wiernej służby zaczęła świrować wiedziałam, że w końcu wyzionie ducha. Problemem okazał się tam panel sterujący. Mimo napraw działał coraz gorzej, a pralka zaczęła „kopać”. Pamiętam, że wtedy powiedziałam do Szymona, że czas się rozglądać za nowa pralką. W momencie, w którym żeby ją włączyć potrzebowałam śrubokręta puszczałam pranie tylko na noc (Szymek musiał odpalić sprzęt). A miarka przebrała się jak rano robiłam pranie u cioci, a popołudniu u mamy. Niby śmiesznie, ale przed nami był długi weekend listopadowy, a ja miałam w perspektywie jazdę po rodzinie w celu prania (głównie pieluch) – bez sensu. Pojechałam do sklepu, zrobiłam research i zadzwoniłam do Szymona mówiąc:
Ja to pie%#@**&, kupujemy pralko-suszarkę, przez najbliższe dni jest taka promocja, można ją mieć o tyle taniej, sprawdziłam już porównywarki, wiem jakie ma opcje i idę ją kupić, choćby na raty!
To była krótka piłka. Schody zaczęły się kiedy sprzedawca chciał mi ją przywieźć za 4 dni! Ale dopłaciłam 30 zł i miałam dostawę na weekend. Tym sposobem 9 listopada 2019 roku w naszej łazience stanęła pralko-suszarka LG.
Dlaczego 2w1 zamiast osobnych sprzętów
Odpowiedź na to pytanie jest prosta – bo tak było wygodniej. Wiem, że dwa osobne sprzęty są lepszą opcją i chętnie bym w nią zainwestowała, ale… To „ale” oznacza ilość dostępnego miejsca. Gdybym nim dysponowała to nie byłoby tematu. Ale robienie remontu łazienki, przenoszenie rurek od ogrzewania, budowa stelaża pod pralkę i suszarkę to już za wiele jak na środek jesieni. Mając na uwadze te wytyczne przesiedziałam dwa wieczory nad analizą dostępnych w okolicznych sklepach modeli. Bardzo szybko zawęziłam wybór do trzech pralko-suszarek. Candy, Bosch i LG. Cenowo nie było dużych różnic, wtedy między najtańszą a najdroższą (po sklepowych promocjach i moich rabatach z karty) wychodziło 200 zł. Bez promocji byłoby to 600 zł. Różnicę widać. Zdecydowałam się na LG, ponieważ według porównywarki opcji wypadała najlepiej.
Intuicyjność obsługi
Czekałam na dostawę jak dzieci na świętego Mikołaja. Jak tylko pralka została zamontowana to zabrałam się za czytanie instrukcji (taaaak, ja zawsze czytam całe instrukcje). Okazało się, że obsługa jest bardzo intuicyjna. Ustawienie odpowiedniego programu, ewentualne dopasowanie go do naszych indywidualnych potrzeb poszło mi bardzo szybko. Trochę dłużej rozgryzałam opcje suszenia, ale finalnie przez weekend ogarniałam już wszystko. No prawie, mam jeszcze opcję sparowania pralko-suszarki z telefonem. Nie mam tylko czasu żeby to zrobić, bo albo dzieci chcą siedzieć ze mną w łazience, albo akurat sprzęt pracuje. Raz w miesiącu funduję jej czyszczenie bębna, pozwala to na pozbycie się zalegających kłaczków czy psiej sierści.
Za co lubię swoją pralko-suszarkę?
Za wiele rzeczy. Pralko-suszarka to sprzęt o jakim marzyłam od kilku lat. Dzięki niej oszczędzam mnóstwo czasu. Ponieważ i tak jestem w domu z Florką, to po suszeniu wyciągam zawsze ciepłe ubrania. Kiedy składam ciepłe nie muszę ich prasować, to mi daje jakieś 3 godziny w tygodniu, które wcześniej poświęcałam na prasowanie. Oczywiście są rzeczy, które muszę przeprasować, nie zajmuje mi to jednak zbyt wiele czasu. Uwielbiam też to, że w końcu pozbyłam się rozkładanej suszarki zajmującej 3/4 przedpokoju. A wraz z nią wilgoci osadzającej się na drzwiach. Kiedy stała tam zwykła suszarka drzwi były zawsze całe z wody, a to nie jest zbyt zdrowe. Pralko-suszarkę lubię też za melodyjkę jaką gra po skończeniu pracy. Może to zabawne, ale melodia jest wesoła i aż chce się iść do łazienki żeby ją wypakować.I jeszcze za to, że wspaniale dopiera pieluchy dzięki programom z parą. poprzednia pralka nie dawała rady i musiałam stripować wkłady, bo zaczynały średnio pachnieć. Teraz nie mam tego problemu, co mnie bardzo cieszy, bo przecież dojdzie nam jeszcze trochę prania wiosną.
Jeśli spodobał Ci się ten wpis będzie mi niezmiernie miło, gdy zostawisz po sobie ślad.
Zapraszam do śledzenia mojego profilu na facebook oraz instagram.