Dałam wam chwilę odpocząć od firmy MAM, ale koniec laby. Czekają na nas jeszcze dwa produkty, których testowanie trwało przez ostatnie tygodnie. Na pierwszy ogień (a właściwie trzeci, bo już było tu i tu) idzie miseczka.
Muszę przyznać, że byłam nią tak samo zaciekawiona co sceptyczna. Co więcej to nie Rozalka, ale ja musiałam się przełamać, żeby zacząć jej używać. Być może powiecie, że wariatka ze mnie, ale jak się nie bać, kiedy dziecko akceptuje tylko taki talerz na jakim je mama i tata. W każdym razie nadszedł ten dzień i poznałyśmy się z miseczką bliżej.
Obejrzałam ją dokładnie z każdej strony i postąpiłam zgodnie z informacją na opakowaniu, czyli umyłam dokładnie, osuszyłam i zrobiłam dla was kilka zdjęć.
Oczywiście musiałam obejrzeć ją dokładnie z każdej strony, sprawdzić czy dobrze się trzyma powierzchni i czy jest szansa, że Rozala ją sama rozczłonkuje wylewając ciepłą wodę. Nie ma takiej możliwości.
Zanim pokażę wam kilka zdjęć miseczki w czasie posiłku, wypadałoby wyrazić swoją opinię. Byłam sceptyczna, bo znam swoje dziecko. Jestem zaskoczona, bo miseczkę zaakceptowała.
Ciepła miseczka składa się z kilku części. Przyssawka, zatyczka od wlewu wody i sama miseczka (nie wiem, czy da się ją na dwie części rozłożyć, nie próbowałam, bo się boję, że zepsuję). Do środka wlewamy gorącą, ale nie wrzącą wodę, miseczkę napełniamy jedzeniem i powstaje nam kąpiel wodna bezpieczna dla dziecka. Przyssawka antypoślizgowa trzyma na tyle mocno, że Rozalia nie była w stanie oderwać jej od stołu. Sama miseczka, gdy napełniona jest wodą, jest na tyle ciężka, że młode-gniewne nie powinno jej przewrócić i wylać zawartości. I plus niewątpliwy, choć nie dla mnie, można myć w zmywarce. Gdybym miała to bym myła, a co.
Nie wiem czy miseczka jest rzeczą niezbędną, bo wiadomo, różne dzieci to różne potrzeby. Ale na pewno jest świetnym gadżetem, zwłaszcza w okresie kiedy dziecko uczy się samodzielnie jeść. Trzeba wtedy brać pod uwagę, że posiłek trwa około 30 minut, a dzięki Ciepłej Miseczce nie musimy obawiać się, że dziecko je zimny obiad. Rozalia takie właśnie zimne obiady jadła, kiedy rok temu zażądała samodzielności w jedzeniu. Więc mam dla was propozycję, biegnijcie do sklepu MAM (baner po prawej stronie) i kupcie zawczasu. Cena jest przystępna, jakość bardzo dobra, a dziecko me zadowolone, wasze też będą.