fbpx
Menu
książki / podróże

Hulajnogą przez szczęśliwą Arabię

hulajnogą przez szczęśliwą arabię

Powiedzcie mi czy wasze dzieciaki lubią aktywność na dwóch kółkach? A lubią podróżować? A może mają hopla geograficznego? Jeśli tak, to mam dla was świetną propozycję książkową, która łączy jedno z drugim. Kim jest Dominik Wieczorkiewicz, dlaczego zdecydował się podróżować na hulajnodze i czemu jego kierunkiem stała się Arabia?

Hulajnogą przez szczęśliwą Arabię

„Hulajnogą przez szczęśliwą Arabię” to książka podróżnicza napisana przez Dominika Wieczorkiewicza, skierowana jest do dzieci i młodszej młodzieży. Choć nie mogę powiedzieć, i mnie czytało się ją bardzo dobrze. Napisana w przystępnym dla dzieci i zmęczonych matek języku, powoduje, iż z łatwością przenosimy się na Półwysep Arabski, by wraz z Dominikiem przeżyć przygodę życia. „Hulajnogą przez szczęśliwą Arabię” nie jest opasłym tomiskiem, a krótką książką, w której zawarte są najciekawsze i niekoniecznie znane miejsca. Po krótkim wstępie, w którym poznajemy Dominika, jego ukochane dziewczyny i hulajnogę, wyruszamy w niesamowitą podróż. I wierzcie mi, moja seria wpisów o fajnych miejscach to jest nic, to się schować może i nie wychodzić. Bo czym jest wpakowanie rodziny do auta i zrobienie jednodniowej wycieczki? To jest oczywiście fajne i ciekawe, ale przy zaplanowaniu wyjazdu w obce kulturowo miejsce, do tego na hulajnodze to po prostu jest pikuś. Nie oszukujmy się. Czytając „Hulajnogą przez szczęśliwą Arabię” poznacie lokalne legendy, poznacie mieszkańców półwyspu i dowiedzie się czemu Arabia jest

szczęśliwa.

Nauka przez czytanie

„Hulajnogą przez szczęśliwą Arabię” poza tym, że wciąga, to również zaciekawia małego czytelnika. Po przeczytaniu książki Rozalce dostałam od niej mnóstwo pytań z serii: a gdzie, a jak, a dlaczego, i wreszcie moje ukochane „a znasz hymn tego kraju?”. No cóż, już znam. Książka w zupełnie niezauważalny sposób zachęca do sięgnięcia po więcej. Dominik swoją podróż ubrał w krótkie rozdziały okraszone zdjęciami i ciekawostkami, które powodują, że chcemy dowiedzieć się więcej i więcej. Podoba mi się również to, że nie jest to książka w stylu suchego przewodnika. Nazwałabym ją pamiętnikiem z podróży, pełnej niesamowitych zbiegów okoliczności. Mnie najbardziej zaciekawiły przygody ze zwierzętami. Czy gazele, wielbłądy i małe myszki naprawdę pomogły naszemu podróżnikowi? Dlatego postanowiłam zapytać u źródła. Zapraszam was na rozmowę z Dominikiem.

hulajnogą przez szczęśliwą arabię

hulajnogą przez szczęśliwą arabię

Rozmowa z Dominikiem

Marta: Cześć Dominiku, dziękuję że zgodziłeś się na rozmowę.

Dominik: Czołem Marto! Bardzo mi miło, że do niej doszło 🙂

M: Na początek przybliżmy czytelnikom Twoją osobę. Opowiedz o tym co robisz, bo bycie leśnikiem to nie jest zawód spotykany na każdym kroku. Jakie są Twoje obowiązki i co w nich lubisz najbardziej?

D: Hmm… Dobre pytanie :-). Jestem trochę innym leśnikiem, niż stereotypowy pan w zielonym mundurku z okrągłym brzuszkiem, podłużnym krawatem, czapką z orzełkiem i podłużną strzelbą na plecach. Pełnie obowiązki edukatora przyrodniczo-leśnego. Zazwyczaj zabieram grupy dzieci do lasu, gdzie sielsko i wesoło płynie nam czas. Z chłopcami grywam w dwa ognie na śródleśnych polanach, natomiast z dziewczynkami wykonuję leśną biżuterię z orzechów laskowych, szyszek sosny i kwiatów bzu. Jeśli zechciałabyś kiedyś uczestniczyć w prowadzonych przeze mnie zajęciach, gorąco cię zapraszam do udziału.

M: Napisałeś książkę podróżniczą dla dzieci, łatwo się pisało? Dzieciaki to jednak wymagający czytelnicy.

D: Do napisania książki w pewnym sensie namówili mnie odbiorcy prowadzonych przeze mnie warsztatów przyrodniczych, głównie dzieci z początkowych klas szkoły podstawowej. Wydanie zbioru opowiadań było horyzontem moich odległych marzeń. Nie jest to „łatwy kawałek chleba”, ale dzięki całemu procesowi wydawniczemu poznałem fantastycznych ludzi z Wydawnictwa Skrzat, którzy przyjęli mnie do siebie jak członka rodziny. Dzieci to wymagające grono czytelników, zgadzam się, ale są zarazem bardzo wdzięczne, szczere, uśmiechnięte, otwarte na świat i obce kultury.

M: Celem Twojej podróży była Arabia, dla wielu osób region kojarzący się z bogactwem, ale i terroryzmem. Nie bałeś się?

D: Ależ skąd? Arabia Saudyjska i kraje Bliskiego Wschodu mają trochę, według mnie zakłamaną opinię w naszych mediach. Tak naprawdę to przecież tam przed wiekami powstały magiczne „Baśnie 1001 nocy”. Większość dzieci i dorosłych uwielbia przygody Aladyna, Sindbada Żeglarza czy Ali Baby i czterdziestu rozbójników, nieprawdaż? Pohulałem do Szczęśliwej Arabii na spotkanie z wielką przygodą i z pewnością udało mi się osiągnąć cel dzięki gościnnym Beduinom, przyjaznym zwierzętom oraz magii unoszącej się nad najpiękniejszymi pustyniami świata.

M: Masz rację, chyba sama dałam się oszukać stereotypom. Przecież doskonale znam te baśnie, pamiętam jak marzyłam o tym, by być Jasminą, latać na dywanie, a przede wszystkim mieszkać w miejscu, gdzie zawsze jest ciepło.

D: My dorośli, kiedy słyszymy o Półwyspie Arabskim, spoglądamy na ten rejon z perspektywy nieustannego niepokoju, w którym iskierka wystarczy aby wzniecić pożar, przyjmujący brzemienne skutki. Tak naprawdę to jeden z bardziej ujmujących rejonów świata owiany niebem legend. Wiesz, że uwielbiam godzinami wpatrywać się w butelkę z kolorowym piaskiem, którą moja mama przywiozła z Syrii odbywając podróż przed dziesięcioma laty.

M: Teraz już wiem 🙂 Jak Krysia zniosła tak pełną przygód podróż?

D: Bardzo dzielnie. Towarzyszyła mi we wszystkich momentach podróży. Podczas chwil radości, smutku, tęsknoty i nostalgii. Wiem, że bez jej towarzystwa nie odbyłbym tak niesamowitej podróży.

M: Ciężko było się z nią rozstać?

D: Krysia jest moją wierną przyjaciółkę. Tak naprawdę wcale się z nią nie rozstałem, przecież nadal radośnie podróżuje gdzieś pomiędzy Omanem a Jemenem. W każdym razie, kiedy moje dziewczyny – Martusia i Lenka zorientowały się, że już nie mam Krysi, szybko podarowały mi kolejnego misia o imieniu Tosia. Pluszak jesienią popłyną ze mną na Smoczą Wyspę, sprawiając wiele radości mi oraz tamtejszym zwierzętom. Opiszę te przygody w kolejnej książce.

M: Wracając do książki: jak to było z gazelami i tratwą? Z tego co wiem, gazele są płochliwe.

D: Wiesz Marto, według mnie, wszystkie dziko żyjące zwierzęta są płochliwe, ponieważ, my jako ludzie wyrządziliśmy im mnóstwo krzywdy. Gazele arabskie uznawane są za gatunek zagrożony całkowitym wyginięciem, mimo to nadal stanowią cenny łup dla kłusowników. Początkowo antylopy przestraszyły się mnie, ale kiedy zobaczyły, że nie mam złych zamiarów w stosunku do nich. Co więcej nawet nie próbuje ich fotografować (nie miałem już sprawnego aparatu). Okazały się niebywale przyjacielskie. To one wyciągnęły mnie z poważnych tarapatów.

M: Czy podczas podróży zdarzyło się coś co naprawdę poważnie Cię wystraszyło?

D: Podczas pierwszego dnia pobytu w Arabii Saudyjskiej przestraszyłem się, zupełnie niepotrzebnie, kolorowej jak landrynki nadciągającej armii krabów. Trochę bałem się też podczas spotkania w cztery oczy z ogromnym, pełzającym, obślizgłym wężem w obrębie pradawnego grobowca.

M: Moja córka poprosiła żebym zapytała czy widziałeś prawdziwego dżina.

D: Uściski ośmiornicy dla córki. Dżina widziałem, ale oczami wyobraźni, bo chociaż jestem już duży i dorosły wierzę, że to one spłatały mi psikusa niedaleko jedynej w Arabii Saudyjskiej „Białej góry dżinów”.

M: Jak wyglądają przygotowania do takiej niecodziennej podróży?

D: Wymagają sporo pracy. Już na kilka miesięcy przed wyprawą hulałem każdego dnia, odkrywając nowe zakamarki Puszczy Noteckiej na hulajnodze. Ponadto trzeba kupić, albo wypożyczyć odpowiedni sprzęt biwakowy, np. – hamak, namiot, śpiwór, karimatę. Zaopatrzyć się w solidną apteczkę oraz załatwić mnóstwo formalności – wizy, pozwolenia, bilety lotnicze.

M: Chyba przemieszczanie się z tym wszystkim na hulajnodze to nie jest łatwa rzecz.

D: To jedna z najprzyjemniejszych życiowych czynności. Przyznaj się pewnie, kiedy byłaś młoda? Przepraszam nadal jesteś młoda Jeździłaś na hulajnodze. Każde dziecko potrafi na niej hulać. Uśmiecham się radośnie, kiedy widzę w naszym kraju ludzi poruszających się na hulajnogach. Na szczęście jest nas coraz więcej.

M: Fakt, zdarzyło się jeździć na hulajnodze choć własnej nie miałam. Będzie kolejna ciekawa wyprawa? Jeśli tak, to jaki kierunek chcesz obrać tym razem?

D: Pod koniec zeszłego roku odbyłem jeszcze jedną zwariowaną wyprawę, tym razem łodzią cementową na jemeńską wyspę Sokotra. Obecnie jestem w trakcie pisania drugiego podróżniczego zbioru opowiadań dla dzieci, pod roboczym tytułem.„Smocza Wyspa”.
W sierpniu jedziemy z żoną Martusią rowerami przez Mołdawię. Natomiast z początkiem przyszłego roku chciałbym przejechać hulajnogą przez pradawną Mezopotamię (Iran, Irak, Kuwejt) – trzymaj, proszę kciuki za powodzenie wyprawy.

M: Będę trzymać kciuki i czekać na kolejne twoje książki. A na Mezopotamię będę czekała najbardziej niecierpliwie. Uznawana jest ona za kolebkę cywilizacji, kojarzy mi się z wiszącymi ogrodami w Babilonie. Jestem ciekawa jaką Mezopotamię nam pokażesz.

D: Moja Mezopotamia kojarzy mi się z kartkówkami w podstawówce. W Iraku chciałbym przehulać przez miasto Basra, skąd swoje wyprawy rozpoczynał wspomniany wcześniej Sindbad Żeglarz, czyli mój ulubiony bohater „Baśni 1001 nocy”.

M: W naszej prywatnej rozmowie wspomniałeś, że prowadzisz warsztaty dla dzieciaków. Co to za warsztaty i czy można spotkać Cię z nimi w różnych miejscach kraju?

D: Tak to prawda. Prowadzę warsztaty podróżnicze i przyrodnicze dla dzieci. Ponadto chętnie odwiedzam szkoły podczas spotkań autorskich. Można mnie spotkać w zasadzie wszędzie, gdzie zostanę zaproszony. Ale jeżeli pragniesz uczestniczyć w moich zajęciach, najlepiej odwiedzić mnie w Puszczy Noteckiej. Pójdziemy razem do lasu, pohulamy na hulajnodze a na koniec napijemy się arabskiej herbaty z kardamonem. Więc do zobaczenia.

M: Puszczę Notecką dopisuję do mojej wycieczkowej listy jako pozycję obowiązkową. Bardzo Ci dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w dalszym podróżowaniu i pisaniu.

D: Dziękuję serdecznie za rozmowę.

 

Mam nadzieję, że moja rozmowa z Dominikiem was zaciekawiła. Jeśli tak, to koniecznie zajrzyjcie na jego stronę HULAJ KRYSIU, znajdziecie tu opisy kolejnych wypraw. Przyznam się, że ja przeczytałam wszystko na raz, wpis za wpisem. Nie umiałam się oderwać.





Jeśli spodobał Ci się ten wpis będzie mi niezmiernie miło, gdy zostawisz po sobie ślad.
Zapraszam do śledzenia mojego profilu na facebook oraz instagram.

 

About Author

Absolwentka Komunikacji Społecznej na Politechnice Śląskiej. Obecnie mama trzech cudownych córek - Rozalki,Florki i Kaliny, oraz berneńskiego psa pasterskiego - Riko. Uwielbiająca rolę Home Manager'a, pretendująca do miana Perfekcyjnej Pani Domu fanka książek historycznych i obyczajowych, a także niepoprawna romantyczka.

Facebook